Niezabezpieczony zakład na Borowym Polu: Czy musi dojść do tragedii?

Niezabezpieczony zakład na Borowym Polu: Czy musi dojść do tragedii?

Jedna brama jest wyrwana z zawiasów. Była otwarta i pochylona w kierunku chodnika, zagrażając przechodniom. Na terenie zakładu jest poza tym wiele studzienek, do których można wpaść. Wejście do opuszczonych hal również jest niebezpieczne, ponieważ coś może nam spaść na głowę - wylicza Jacek Panek, przewodniczący osiedla Borowe Pole w Zawierciu.

Skala problemu jest ogromna, ponieważ teren zakładu jest miejscem częstych wizyt dzieci, o czym świadczą m.in. malunki na ścianach. Regularnie wynoszone są stamtąd również elementy, które są łakomym kąskiem dla złomiarzy. Podczas posiedzenia Rady Osiedla ten problem zgłosili mieszkańcy, a Jacek Panek zwrócił się o pomoc do Urzędu Miejskiego.

- Konieczne jest ogrodzenie tego terenu, by nie był dostępny dla osób postronnych, w tym dzieci. Na terenie naszego województwa takich terenów poprzemysłowych jest mnóstwo, ale w Zawierciu jest to praktycznie jedyny obiekt, który stwarza takie zagrożenie. Trzeba tę sprawę monitorować, by nie doszło tu do żadnej tragedii - podkreśla Jacek Panek.

Jakie kroki podejmie miasto w przypadku niezabezpieczonego terenu po byłym zakładzie Polmetal na Borowym Polu? Problem jest poważny, ale nie można się skontaktować z właścicielem tego terenu…

- Nie jest to przestrzeń publiczna i każdy, kto tam wchodzi robi to na własną odpowiedzialność - zaznacza Łukasz Czop, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Zawierciu. - Ogrodzenie tej działki jest zniszczone, ale nie możemy jako gmina tego naprawiać. Nam, jako urzędowi trudno jest również namierzyć właściciela tego obszaru, ale oczywiście podejmujemy określone starania w tym zakresie. Dodam, że zalega on także z podatkami należnymi miastu, a wydział zajmującymi się tymi kwestiami robi co w naszej mocy, by te środki dla budżetu wyegzekwować - podkreśla Łukasz Czop.