Związek Literatów Polskich. Między trade union a rządem dusz | dzieje.pl - Historia Polski
> >

O PORTALU

Portal dzieje.pl to codzienny serwis historyczny, setki artykułów dotyczących przede wszystkim najnowszej historii Polski, a także materiały wideo, filmy dokumentalne, archiwalne fotografie, dokumenty oraz infografiki i mapy.

Więcej
  • II Rzeczpospolita

    Związek Literatów Polskich. Między trade union a rządem dusz

    PUBLIKACJA: 14.05.2020 Rozmaitości historyczne
    Wrocław, 1947-11-17. Otwarcie III Zjazdu Związku Zawodowego Literatów Polskich, który obradował w dniach 17-20 listopada. Nz. przemawia sekretarz Komisji Centralnej Związków Zawodowych Włodzimierz Sokorski. W prezydium poeta Mieczysław Jastrun (P), prezes ZLP, poeta i pisarz Jarosław Iwaszkiewicz (C), historyk literatury Kazimierz Wyka (L). Fot. PAP-CAF Wrocław, 1947-11-17. Otwarcie III Zjazdu Związku Zawodowego Literatów Polskich, który obradował w dniach 17-20 listopada. Nz. przemawia sekretarz Komisji Centralnej Związków Zawodowych Włodzimierz Sokorski. W prezydium poeta Mieczysław Jastrun (P), prezes ZLP, poeta i pisarz Jarosław Iwaszkiewicz (C), historyk literatury Kazimierz Wyka (L). Fot. PAP-CAF

    W instytucjach, które zmuszone są łączyć realia codziennego życia ze sferą życia duchowego czy intelektualnego, które muszą, jak powiedziałby Zbigniew Herbert, „łączyć ziarno absolutu z ziarnem gliny”, a zarazem gromadzić i hierarchizować wiele osób żywo zaangażowanych w życie duchowe i godzić ich sprzeczne często interesy, rodzą się szczególnego rodzaju napięcia.

    Wiedzą o tym dobrze historycy Kościoła, jak zresztą wszelkich instytucji wyznaniowych; wiedzą badacze historii idei i stowarzyszeń naukowych. Ale nawet na tak bogatym tle Związek Literatów Polskich ma przeszłość szczególną: zaczynał jako swego rodzaju „związek zawodowy pisarzy”, by w warunkach panujących w PRL stać się jednym z depozytariuszy „rządu dusz”, instytucją o ogromnym politycznym znaczeniu – by po wprowadzeniu stanu wojennego przeżyć zawieszenie, następnie likwidację i wreszcie dyskusyjne, wobec głębi podziałów w środowisku, „odrodzenie”, po którym nigdy niż nie odzyskał dawnej rangi. 

    Temat jest jak pole minowe – bo po jakiekolwiek świadectwa życia literackiego by sięgnąć, od „Dzienników” Marii Dąbrowskiej po nowele Janusza Andermana, wiadomo, że „cech poetów” to środowisko szczególne, a ambicje, temperamenty i humory poszczególnych twórców mogą czasem nie służyć wspólnemu działaniu. Naturalną platformą współdziałania literatów były przez wiele lat „formacje” i „grupy poetyckie”, prędzej czy później ulegające podziałom, oraz trwalsze od nich nieraz redakcje skupiające autorów o podobnym spojrzeniu na świat, rodowodach czy przekonaniach. 

    Profesjonalizacja i komercjalizacja rynku wydawniczego, konieczność ochrony praw autorskich i dziesiątków innych interesów, „cechowa” troska o kolegów dotkniętych chorobą czy starością, którym nie wystarczyłoby doraźne wsparcie tworzone na zasadzie instytucji samopomocy – wszystko to przemawiało za potrzebą organizowania stowarzyszeń: profesjonalnych, posiadających budżet, siedzibę, biura i prawników. Pierwsze takie próby podejmowane są na zachodzie Europy w połowie XIX wieku, a jednym z najstarszych istniejących nieprzerwanie literackich stowarzyszeń czysto zawodowych jest londyńskie Society of Authors, które od 1884 r. zajmuje się wspieraniem literatów w negocjacjach z wydawcami, ochroną i doskonaleniem prawa autorskiego, współpracą z bibliotekami i mediami innego typu (prasa, radio, media cyfrowe) oraz zarządza rozbudowanymi programami stypendialnymi. 

    Z konieczności podobny był profil większości stowarzyszeń literatów powstających na przełomie XIX i XX wieku, również w państwach zaborczych. W II RP związki tego rodzaju początkowo powstawały na szczeblu lokalnym lub „dzielnicowym” i zachowany w zbiorach Biblioteki Narodowej statut Związku Zawodowego Literatów Polskich w Poznaniu jest tego dobrym przykładem. Wielkopolski ZZLP wydaje się po prostu dobrze zorganizowanym „związkiem zawodowym artystów”, innymi słowy stowarzyszeniem zawodowym twórców. Już trzeci paragraf statutu ZZLP stanowi, że „celem Związku jest zrzeszanie literatów polskich dla wspólnej obrony interesów materialnych, prawnych, moralnych i kulturalnych”, zaś podpunkt a) precyzuje jeszcze wyraźniej, że Związek „dąży do poprawienia bytu materialnego członków Związku, reguluje umowy zawarte z wydawcami, ustala minimum honorarjów, bierze udział w załatwianiu zatargów z nabywcami, zakłada kooperatywy…” [zachowano pisownię oryginału]. W podpunkcie b) mowa o walce z „wyzyskiem księgarskim i wydawniczym”, ale i o „uzyskaniu przedstawicielstwa w ciałach państwowych i samorządowych”: widać zarówno czysto „związkową” troskę o zabezpieczenie materialne członków ZZLP, jak i chęć udziału w życiu publicznym i reprezentowania, w celach wyższych niż materialne, środowiska twórców. To w paragrafie trzecim, bo w dalszej części statut zaczyna się skrzyć od terminów już ściśle prawniczych i biurokratycznych: tryb zwoływania zebrania walnego, wpisowe, kapitał założycielski, sąd honorowy, zapomogi, sekcje, pieczątki, komisja rewizyjna… Wszystko to sygnował jeden z sześciu współzałożycieli poznańskiego ZZLP, Jerzy Hulewicz – i uzyskał rychłe zatwierdzenie statutu w starostwie poznańskim. 

    Poznański ZZLP formalnie stanowił oddział ogólnopolskiego związku zawodowego, powstałego rok wcześniej, 14 maja 1920r.,podczas „I Wszechdzielnicowego Zjazdu Literatów Polskich” w Warszawie z inicjatywy Stefana Żeromskiego, który został też pierwszym prezesem . W rzeczywistości jednak „dzielnicowe” struktury (krakowska i lwowska istniały od roku 1920, wileńska – od 1925) cieszyły się znaczną autonomią. Ich federalizacja rozpoczęła się w roku 1925, co stosunkowo szybko przyniosło owoce: 26 marca 1926 r. Sejm RP przyjął Ustawę o prawie autorskim, nie tyle kładącą kres „pirackim” wydawcom, ile stwarzającą możliwość dochodzenia przez autorów praw na drodze sądowej. 

    W latach 1925–1935 związek działał pod nazwą Zrzeszenia Związków Zawodowych Literatów Polskich; scentralizowana struktura ogólnokrajowa powstała dopiero jesienią 1935 r., jednak np. powstały w roku 1932, z inicjatywy Józefa Czechowicza, Związek Literatów w Lublinie, aż do wybuchu wojny zachował formalną autonomię. ZZLP nie był wolny ani od podziałów politycznych, jakich doświadczały elity, ani od sporów ambicjonalnych. Prezesurę sprawowali autorzy ze znacznym dorobkiem, w zdecydowanej większości debiutujący przed I wojną światową. W przypadku Wacława Sieroszewskiego czy Ostapa Ortwina można wręcz mówić o tym, że z okresu tego pochodzi większość dorobku. Najmłodszym w ich gronie był debiutujący już po I wojnie i prezesujący aż do września 1939 r. Ferdynand Goetel. Omijały jednak ZZLP, jak się wydaje, wielkie spory, wielkie namiętności: dla tych było miejsce w polskim PEN Clubie (organizującym wizyty w Polsce sław pisarskich w rodzaju Tomasza Manna) czy utworzonej w roku 1933 Polskiej Akademii Literatury przyznającej Wawrzyny Akademickie i współpracującej na mocy statutu z władzami w dziele ochrony czystości języka i promocji literatury. 

    ZZLP został reaktywowany w Lublinie we wrześniu 1944 r. – i niemal od początku zyskał ogromne znaczenie. Skrzydlaty termin „pisarze – inżynierowie dusz”, ukuty przez Stalina, był już wówczas w użyciu – i oczywiste było, że scentralizowane zrzeszenie autorów będzie miało nie tylko ogromne znacznie materialne i organizacyjne (szczególnie w kraju zniszczonym wojną), ale i polityczne. Już pierwszy skład zarządu „lubelskiego” pokazuje, że znaleźli się tam w większości pisarze żywo popierający nowe władze: pierwszym prezesem został Julian Przyboś, wspierany m.in. przez Adama Ważyka, Mieczysława Jastruna i Jerzego Putramenta. Rychło też zaczął być ZZLP gigantycznym „dystrybutorem bezpieczeństwa materialnego”: tuż powojenne talony i paczki żywnościowe rychło ustąpiły miejsca stypendiom. ZZLP rozdzielał odznaczenia i emerytury, dawał dostęp do sanatoriów i lecznic, przede wszystkim zaś – rzecz nie do przecenienia w sytuacji dramatycznej sytuacji lokalowej – oferował mieszkania. 


    Najsłynniejszą tego rodzaju placówką, która po latach obrosła w liczne legendy towarzyskie i dobrze zapisała się w historii literatury polskiej, był tzw. Dom Literatów na Krupniczej, przydzielony przez władze województwa małopolskiego Związkowi już w lutym 1945r., a to za sprawą wiceprezesa Adama Ważyka. W kamienicy na Krupniczej, określanej czasem „domem czterdziestu wieszczów”, mieszkało kilkudziesięciu pisarzy wraz z rodzinami, w stołówce na parterze stołowało się drugie tyle… Podobna placówka, choć ze znacznie zredukowanymi funkcjami mieszkalnymi, powstała również w Warszawie. ZZLP przypadły także liczne, nieraz pięknie położone pałace i rezydencje, przemianowane na Domy Pracy Twórczej – z reguły jako „dar” władz po parcelacji dawnych majątków. „Byłam na uroczystości otwarcia […] Domu Pracy Twórczej Związku Literatów w Oborach – wspomina Monika Żeromska. – Wnętrza umeblowane zostały wspaniałymi antykami […]. Były szalone tłumy, wystawne bufety i tak zwane drinki. Iwaszkiewicz zaczął mowę otwierającą uroczystość rozwlekłym: +Drodzy moi, pozwólcie, że opowiem wam historię powstania tego Domu Pracy Twórczej+ – ale Słonimski powiedział nagle: +Co tu opowiadać, ukradliście Potulickim i tyle+”.

    ZZLP został przemianowany na Związek Literatów Polskich na słynnym „zjeździe szczecińskim” w styczniu 1949 r., czwartym po wojnie zjeździe literatów polskich, na którym przyjęto realizm socjalistyczny jako obowiązującą metodę twórczą. To wtedy też rozbudowano i dofinansowano struktury ZLP, czyniąc ze Związku podstawowe narzędzie dystrybucji dóbr materialnych i usług, ale też – wobec ich monopolizacji – narzędzie dyscyplinowania pisarzy przez rozbudowany aparat administracyjny związku. W tym okresie można mówić (jak odnotowuje badacz IPN Konrad Rokicki, autor pracy „Literaci. Relacje między literatami a władzami PRL w latach 1956–1970”) o kontrolowaniu środowiska twórczego na trzech poziomach: materialno-administracyjnym (ZLP), administracyjno-partyjnym (przez Wydział Kultury KC PZPR) i operacyjnym, za pośrednictwem odpowiednich departamentów MSW, stosujących inwigilację i szantaż. Była to jednak zarazem struktura nieco „szkatułkowa”: w poszczególnych oddziałach ZLP również działały organizacje partyjne, które stawiały sobie za cel dyscyplinowanie i nadzorowanie literatów. 

    Szczególnym dokumentem przemian jest zachowany w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej „Biuletyn Informacyjny ZLP” z sierpnia 1949 r. W nagłówku, mimo że to sierpień, mowa jest jeszcze o „Związku Zawodowym Literatów Polskich”, w tekście już o ZLP, na drugiej stronie zaś, wydrukowanej na papierze niemal pakowym, „Sokołowski Edward mjr.”, szef Wydziału Politycznego Komendy Wojewódzkiej Służby Polsce, zachęca „czołowych publicystów i literatów” do wzięcia udziału w wycieczce na obóz brygady SP.

    W miarę upływu lat Związek staje się coraz bardziej barometrem nastrojów społecznych, a z czasem ich rzecznikiem: na przykładzie jego losów prześledzić można zarówno proces odgórnej, a czasem wymuszonej liberalizacji PRL, jak i „wybijania się na autonomię” poszczególnych środowisk, struktur i instytucji. Bardzo wymowny był wybór w roku 1956, w szczytowym momencie odwilży, na prezesa ZLP Antoniego Słonimskiego (zastąpił na tym stanowisko Leona Kruczkowskiego władającego Związkiem przez cały okres stalinizmu), równie wymowny – powtórny wybór na prezesa, w roku 1959, Jarosława Iwaszkiewicza. 

    To za prezesury Iwaszkiewicza Związek wpisał się najsilniej w dzieje polityczne PRL, a to za sprawą dziesiątków inicjatyw podejmowanych w jego ramach. Poszczególni pisarze dystansowali się od władz lub kontestowali ich działalność, członkowie Związku trafiali na ławę oskarżonych (jak , jeszcze w latach sześćdziesiątych, Melchior Wańkowicz czy Jan Nepomucen Miller) – wydarzeniem jednak najlepiej zapamiętanym było nadzwyczajne zebranie Oddziału Warszawskiego ZLP 29 grudnia 1968 r. Pod wrażeniem zdjęcia ze sceny „Dziadów”, wystawionych w Teatrze Narodowym, na zebraniu przyjęto rezolucję pisarzy potępiającą dotychczasową politykę kulturalną i domagającą się zniesienia cenzury. Było to wydarzenie bez precedensu w całym bloku wschodnim – porównywalne, jeśli idzie o demontaż instytucji dotąd stanowiących „pas transmisyjny woli władz”, z utworzeniem tuzin lat później pierwszego za żelazną kurtyną niezależnego związku zawodowego… 

    Od marca 1968 r. ZLP jeszcze ściślej wpisuje się w dzieje Polski – i jeszcze bardziej jest na cenzurowanym. Doskonałą tego ilustracją jest monografia Krystyny Heski-Kwaśniewicz, odtwarzająca przygotowania do XX Zjazdu ZLP, który odbył się w Katowicach 7 i 8 kwietnia 1978 r., napisana na podstawie dwóch skonfrontowanych źródeł: wspomnień Jana Józefa Szczepańskiego „Kadencja” oraz dokumentów katowickiej Służby Bezpieczeństwa. 

    Jan Józef Szczepański, prozaik, który na fali kolejnej, solidarnościowej odwilży półtora roku później zostanie wybrany na kolejnego prezesa ZLP, wspomina przygotowania do zjazdu, na którym literaci dokonali krytyki zapisów cenzury, ograniczeń w przydziale papieru, pozamerytorycznych szantaży i ograniczania wolności twórczej. Co jednak w „Kadencji” opisane zostało z dystansem i lekką ironią, w dokumentach SB przybiera charakter rozbudowanej, wielopiętrowej operacji agenturalnej przeciw wrogom państwa – naturalnie z wykorzystaniem licznych w szeregach ZLP tajnych współpracowników służb. „13.59 – +Władek+ [Witold Wirpsza], +Wala+ [Krystyna Kurczab], +Wysoki+ i +Anna+ weszli do restauracji Monopol przy ul. Dyrekcyjnej. W restauracji +Wysoki+ zdał płaszcz do szatni i wszyscy razem weszli na salę, zajmując miejsca siedzące przy trzecim stoliku w pierwszym rzędzie po prawej stronie od wejścia. Po złożeniu zamówienia u kelnera wszyscy prowadzili ożywioną rozmowę na temat literatury i odbywającego się XX Zjazdu Związku Literatów Polskich. Ton rozmowie nadawał +Wysoki+ i +Wala+. W czasie oczekiwania na zrealizowanie zamówienia cała czwórka piła napoje chłodzące (piwo, wodę mineralną, +Wala+ natomiast piła 50 gram wódki czystej). Po ok. 10 min. kelner przyniósł dania obiadowe (golonko z ziemniakami) i cała czwórka konsumowała, prowadząc rozmowę” – donosił z przejęciem informator [pisownia oryginalna]; szczegółowe akta SB, wytworzone z okazji XX Zjazdu zajmują (mimo ich brakowania w latach 1989–1990) przeszło 3 metry bieżące…

    Nowy prezes ZLP, wybrany jesienią 1980 r. Jan Józef Szczepański – w tym czasie będący już sygnatariuszem „Listu 59”, współzałożycielem Polskiego Porozumienia Niepodległościowego i Towarzystwa Kursów Naukowych, a wkrótce – jednym z obrońców braci Jerzego i Ryszarda Kowalczyków, oskarżonych przez władze o zamach terrorystyczny na uroczystości MO i SB – nie gwarantował odpowiedniej „sterowności” Związku, podobnie zresztą jak zdecydowana większość jego członków. Nic dziwnego więc, że 13 grudnia 1981 r. został internowany, Związek zaś, tak jak i wszystkie stowarzyszenia twórcze w PRL, zawieszony. Po półtora roku wahań i zakulisowych negocjacji (również opisanych na łamach „Kadencji”) władze uznały, że ZLP nie da się okiełznać. W lipcu 1983r. ZLP rozwiązano. Pół roku później grono inicjatorów, na czele z Haliną Auderską, wystąpiło do władz partyjnych z wnioskiem o zarejestrowanie nowego związku pod tą samą nazwą. Określenie „neo-zlep”, używane powszechnie do końca lat osiemdziesiątych, było z pewnością bolesne dla organizacji o tradycji sięgającej roku 1920 – dobrze jednak oddawało emocje wszystkich, którzy obserwowali przejęcie Związku. 

    Wojciech Stanisławski

    Źródło: MHP