Historia hokeja w Gryfinie - sportowy fenomen z lat 60. oraz rola Kazimierza Jungiewicza - artykuł SEO 150 znaków

W Gryfinie istniała sekcja... hokeja na lodzie

14/05/2024 13:00

W latach 60. Gryfino mogło pochwalić się niezłymi drużynami piłki nożnej i podnoszenia ciężarów. Do tego zajmowano się szkoleniem lekkoatletów, kolarzy oraz siatkarzy i koszykarzy. Mało kto już dziś pamięta, że w mieście funkcjonowała również sekcja… hokeja na lodzie. Z okazji trwających Mistrzostw Świata w Hokeju Elity przypominamy nasz tekst z lutego 2020 r.

– Byłem już doświadczonym trenerem „Energii”, takim z wieloletnim stażem. Myślałem, że wiem już o wszystkim, co działo się w historii lokalnej piłki. Byłem jednak naiwny. Szukałem czegoś w siedzibie klubu i w jednej szafce znalazłem hokejowy strój, kije, maskę. Zgłupiałem, bo ostatnie o czym bym pomyślał, to to, że w Gryfinie grano w hokeja i to na lodzie – opowiadał nam przed kilkoma laty Marek Blumka.

Jego „niewiedzę” tłumaczy fakt, iż w Gryfinie znalazł się w 1979 roku, zaś hokej to temat, który miał miejsce dekadę wcześniej.

Wiemy to ze szczecińskiej prasy, która opisywała rozgrywki ligowe. Dziennikarze „Kuriera” ograniczali się jednak do krótkich zapowiedzi meczów oraz odnotowania ich rezultatów. Z największą pomocą przyszli nam nieocenieni bracia Wierzbowscy.

- Udało nam się znaleźć zdjęcie, które potwierdza istnienie drużyny i dzięki któremu można odtworzyć skład – powiedział Zdzisław, kładąc na stół fotografię. Grupa młodych chłopców, ubranych w koszulki z napisem „Polonia” i uzbrojonych w całe „hokejowe opakowanie”, spogląda z uśmiechem na fotografa. Ich twarze wydały się nam znajome.

- To dlatego, że trzon zespołu stanowili piłkarze Polonii. Gdy kończyła się runda jesienna, w ramach przygotowań do sezonu nie tylko graliśmy sparingi, czy rywalizowaliśmy w Zimowym Pucharze Kuriera. W listopadzie zmienialiśmy na kilka tygodni korki na łyżwy a boisko na lodowisko – tłumaczyli bracia.

W hokeja grali więc nie tylko Wierzbowscy, ale też Zygmunt Michalak (późniejsza legenda Gwardii Koszalin), Zbigniew Biernacki, czy Edmund Engel.

 

Polonia+Błękit Żabnica

Z biegiem czasu okazało się, że hokejowa sekcja Polonii to nie tylko gryfińscy futboliści.

- Ja na przykład nigdy nie grałem w piłkę nożną. W czasach nauki w szkole średniej w Bydgoszczy trenowałem koszykówkę i siatkówkę w Zawiszy a po powrocie do Gryfina zacząłem regularnie grać w hokeja – mówi Władysław Pluskota, 75-letni gryfinianin. On również nie posiada zbyt wielu pamiątek z tego okresu. Z szuflady wyciągnął jednak inną fotografię gryfińskiej drużyny. Co prawda nie ma na nim wszystkich członków drużyny, lecz z dużo większą dokładnością można odtworzyć jej skład. W hokeja grali więc nie tylko piłkarze Polonii i grupa „niezrzeszonych”, jak choćby Pluskota, ale równiez zawodnicy Błękitu Żabnica, klubu działającego przy Fabryce Suchej Destylacji w Mniszkach.

Koszulki Polonii przywdziewali Andrzej Kaniewski, Jerzy Ćwierkowicz, czy wspomniany już Edmund Engel, który również pochodził z Żabnicy. Wymieniając ówczesnych graczy nie można zapomnieć o Pawle Roguskim.

- To akurat był chłopak spoza regionu. Przyjechał do Gryfina jako wojskowy, pracował w Granicznym Punkcie Kontroli. Zapoznaliśmy się w ten sposób, że któregoś dnia spytał nas, czy nie potrzebujemy zawodnika. Okazało się, że miał wcześniej do czynienia z hokejem, grał nawet w 2.lidze. Świetnie jeździł na łyżwach i był nie tylko najlepszym zawodnikiem naszej drużyny, ale też jednym z czołowych graczy województwa – charakteryzuje „Gaweł”. Świetnie radził sobie też Biernacki.

- Zbyszek grał na bramce. Bardzo sprawny i zwinny. Brali go nawet do reprezentacji województwa. W hokeja był mistrzem – dopowiada Pluskota, wspominając też drugiego golkipera, Jurka Knopa i jego imiennika – Woźniaka, wojskowego, który z kolei zajmował się szczypiorniakiem.

 

Mieli też zespół juniorski

Zawodników sekcji hokejowej Polonii było więcej. Brak innych fotografii i upływ czasu powoduje jednak, że nasi rozmówcy nie przypominają sobie nazwisk pozostałych kolegów. O tym, że hokejowa brać była większa świadczy fakt, iż Polonia dysponowała nie tylko seniorami, ale też juniorami. Oba zespoły występowały w lidze rozgrywanej na szczecińskim Lodogryfie.

- To było pewne miejsce, bo lód tam był sztuczny. W odróżnieniu od Gorzowa, gdzie lodowisko było naturalne. Pojechaliśmy pewnego razu na mecz ze Stilonem, była odwilż i lód się rozmył. Spotkanie odwołano – śmieje się Pluskota.

Z tego powodu w Szczecinie odbywały się nie tylko starcia ligowe, ale też treningi gryfinian.

- W Gryfinie podejmowano próby

stworzenia lodowiska, ale to nigdy nie powstało. Nie licząc dzikich lodowisk, na których zimą jeździło sporo chłopaków. Głównie na dzisiejszym ciepłym kanale. To były jednak czasy przed elektrownia, więc wtedy to był jeszcze kanał pomorski. Gdy zamarzał, schodziliśmy się i graliśmy. Dziś może to trochę nieodpowiedzialne, ale nigdy nie wydarzyła się żadna tragedia. Zimy były srogie a lód był gruby – komentuje 75-letni Pluskota.

Najlepszym zespołem w lidze była Sparta Szczecin, z nią „Poloniści” nie mieli większych szans. Znacznie bardziej wyrównane boje toczyli z innymi ekipami.

- W 3.lidze graliśmy też z Ogniwem Szczecin, LZS Szczecin i Stilonem Gorzów. Z nimi bywało już różnie, raz wygrywaliśmy a raz przegrywaliśmy, zawsze były emocje. Podstawowy skład wyglądał w ten sposób, że w bramce stał Biernacki. W obronie Pluskota i Roguski, a z przodu ja z bratem i Michalak. To był fenomen. Najgorzej jeździł na łyżwach, ledwo co się utrzymywał na nogach, ale machał tym kijem i strzelał dużo goli. Miał instynkt, w piłkę też grał w ataku – wspomina Zdzisław Wierzbowski.

 

„Jung” ojcem hokeja

Pluskota nie ma wątpliwości, że drużyna hokejowa nie istniałaby, gdyby nie jeden działacz.

- Prezesem klubu był Geisler, ale on interesował się tylko piłką nożną. Ojcem gryfińskiego hokeja był Kazimierz Jungiewicz – mówi 75-latek, nawiązując do listopadowego artykułu o nieco zapomnianym dzisiaj działaczu.

- Czytałem artykuł, bardzo dobrze, że upamiętnił pan tak „Junga”, bo zasłużył na to jak nikt inny. To był rewelacyjny facet, dowcipny, inteligentny, taki z luźnym podejściem. W tym co pan pisał brakowało mi jednak informacji o jego działalności przy hokeju. To dziwne, że nikt tego nie pamiętał, bo to przecież dzięki niemu istniała nasza drużyna. „Jung” jeździł z nami i na treningi i na mecze ligowe. Pracował w Państwowym Sanatorium Neuropsychiatrii Dziecięcej w Nowym Czarnowie. Pełnił jakieś kierownicze stanowisko, może w administracji, ale nie wiem dokładnie, czym się zajmował. Na pewno miał spore możliwości, bo załatwił nam prywatny autobus, „Autosan” – ocenia Pluskota.

To nie koniec zasług Jungiewicza.

- Sekcja powstała z jego inicjatywy, od podstaw. Trzeba było załatwić sprzęt. Koszulki, jak to koszulki, ale przecież również musieliśmy mieć łyżwy, kije. Wszystko to załatwił Kaziu „Jung”. Skąd miał na to pieniądze? Nie wiem, ale mimo problemów ze zdrowiem, to był prężny człowiek. Mocno zabiegał o pieniądze, by drużyna istniała. To tylko jego zasługa – ocenia pan Włodek.

Gryfiński hokej powstał około 1966 roku, nie zapisując się jednak na stałe w sportowym krajobrazie miasta. Raz, że drużyna rozgrywała mecze poza Gryfinem, a dwa, jej żywot był krótki.

- Dzisiaj jest to drogi sport, a co dopiero w latach 60. Kaziu „Jung” dwoił się i troił, ale ciężko było ze sprzętem. Jak widać na zdjęciach, nie mieliśmy nawet ochronnych kasków. Uważano je za zbytek a w efekcie ze trzy razy miałem szytą powiekę, bo ktoś mnie dziabnął kijem. Ale nie było innych groźnych kontuzji. Nie przypominam sobie żadnych złamań. Najwięcej pieniędzy wydawało się na kije. Te patyki były drogie jak cholera, a łamały się jak zapałki. Na mecze ligowe mieliśmy bardziej profesjonalne kije hokejowe marki Smoleń, ale oszczędzaliśmy je. Trzeba było też płacić za paliwo, wynajęcie Lodogryfa – wylicza Pluskota.

 

Zabrakło funduszy

Polonia Gryfino, finansowana przez lokalny oddział Społem, nie chciała łożyć pieniędzy na sporty zimowe a ciągnący sekcję niemal w pojedynkę „Jung” wyjechał z Gryfina na stałe do uzdrowiska na Podkarpaciu, gdzie zmarł w 1977r. W efekcie, po czterech latach od założenia, drużyna upadła.

- Nie było komu nas prowadzić, a szkoda, bo działaliśmy prężnie. Mieliśmy nawet trenera. Był zawodnikiem Sparty Szczecin, przyszedł do Gryfina, by podnieść trochę nasze umiejętności. Niestety nie pamiętam nazwiska. Skoro Pluskota też nie wie, jak się on nazywał, to znaczy, że nikt tego panu nie powie. Ale to był fajny facet, zaangażowany i bardzo dobry hokeista – komentuje starszy z Wierzbowskich, zastanawiając się nad losem hokejowych koszulek Polonii.

Spytaliśmy o nie w siedzibie Energetyka, lecz aktualni trenerzy klubu nie przypominają sobie, by kiedykolwiek widzieli te charakterystyczne stroje w szafkach. Czy to przez porządki, czy przez mole, szkoda, że nie przetrwały próby czasu.

 

Autor: Grzesiek Racinowski / Gazeta Gryfińska

Reklama

Komentarze opinie

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu: W Gryfinie istniała sekcja... hokeja na lodzie. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś".

 

 


Ostatnie video - filmy na gryfinska.pl