Mroźne temperatury zniszczyły kwiaty i zawiązki owoców, a niskie temperatury w czasie kwitnienia i zawiązywania owoców spowodowały, że nawet młode zawiązki opadają.

— Za słabe było zapylanie — podsumowuje Maliszewski w rozmowie z PAP.

Największe straty w sadach widać na Lubelszczyźnie, w okolicach Sandomierza w Świętokrzyskiem, a także w Wielkopolsce i na Dolnym Śląsku. Uszkodzone zostały też plantacje w okolicach Grójca na Mazowszu. Obecne przymrozki stanowią nadal zagrożenie dla upraw sadowniczych.

Według szacunków sadowników, na terenie powiatów sandomierskiego i opatowskiego straty w sadach jabłoniowych mogą sięgnąć od 80 do 100 proc. Szacowanie strat jest w toku. W niektórych gminach powołana została jedna komisja na kilkaset gospodarstw; jej członkowie muszą odwiedzić każde gospodarstwo i spisać protokół. Proces ten potrwa najwcześniej miesiąc.

Pomoc dla rolników

Pomoc dla poszkodowanych sadowników prawdopodobnie będzie udzielana do hektara uprawy, ale nie są jeszcze znane stawki ani ogólna kwota pomocy.

— Trzeba najpierw zobaczyć, jakie są straty, a później dopasować budżet do tego, no i te pieniądze w budżecie znaleźć — mówi Maliszewski.

Minister rolnictwa, Czesław Siekierski, zapowiedział, że "zrobimy wszystko, aby pomoc była jak największa", ale jednocześnie przyznał, że nie pokryje to skali strat. Wśród dostępnych form pomocy są dopłaty, zwolnienia i zmniejszenia obciążeń finansowych z opłat i podatków, które może uruchomić gmina czy Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa i Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Minister zapowiedział również, że będzie zabiegał o wsparcie sadowników w Komisji Europejskiej.