Egzaminatorze, egzaminatorko, oceniaj dobrze albo wcale

Zanim egzaminatorzy przystąpią do sprawdzania matur, powinni uważnie przeczytać tekst Jerzego Sosnowskiego na temat błędów, jakie w ocenianiu arkuszy popełniono rok temu. Autor, doskonale znany każdemu poloniście, rwał sobie włosy z głowy, gdy czytał, co sprawdzający uznali za błędy. Tego głosu nie wolno zlekceważyć.

Albo maturę oceniali ćwierćinteligenci, albo system stworzony przez Centralną Komisję Egzaminacyjną jest wadliwy. Albo była to małpia złośliwość, albo skutek przemęczenia, albo też dowód niedouczenia egzaminatorów. Błędy popełniane przez osoby oceniające nie są wyjątkami od reguły, nie są niezmiernie rzadkimi przypadkami wadliwych ocen, to raczej norma. CKE nie sprawuje nad tym żadnej kontroli, skoro możliwe są tak fatalne wpadki. Cały wywód Sosnowskiego tutaj.

Rozmawiam często z egzaminatorami na temat sztuki oceniania. Zwykle pada argument, że „tak nas szkolą” albo „tak nam każą oceniać”. Gdy pytam, gdzie się podział zdrowy rozsądek, rozum albo sumienie, słyszę, że nie możemy podważać reguł oceniania ustalonych przez CKE. Nie mogę pojąć, dlaczego dojrzali, doświadczeni i dobrze wykształceni nauczyciele bezmyślnie podporządkowują się ewidentnie złym nakazom. Dlaczego nie powiedzą dość?

Sosnowski nazywa maturę hucpą, a jej wyniki zamaskowanym losowaniem. Zasady oceniania są mętne i wewnętrznie sprzeczne. Sosnowski oskarża egzaminatorów, iż muszą być wrogo nastawieni do maturzystów, skoro takie rzeczy czynią bądź aprobują. Gdyby naprawdę zależało im na młodych ludziach, nie dopuściliby do takiego bajzlu. „To nie są zarzuty dotyczące jakiegoś pokątnego konkursu w Kopytkowie, tylko egzaminu państwowego obejmującego prawie cały rocznik obywateli naszego kraju.” Maturę trzeba oceniać dobrze albo wcale.