Patryk Wajda: O kondycję bym się tu nie martwił

Reprezentacja Polski po raz kolejny wysoko zawiesiła poprzeczkę swoim rywalom. Biało-czerwoni tym razem mierzyli się z Niemcami i ulegli zachodnim sąsiadom 2:4. O tym starciu porozmawialiśmy z Patrykiem Wajdą.

Długo, bo aż do 26. minuty, w tym starciu utrzymywał się bezbramkowy remis. Było to korzystne dla naszej reprezentacji.

– Tak, taki był plan na początek tego starcia, żeby utrzymać ten wynik 0:0 i nie stracić bramki. To nam się udało. Niestety później trochę się to posypało, rywale przyspieszyli no i tak wyszło – stwierdził defensor, który w starciu z Kazachstanem będzie obchodził swoje 36. urodziny.

Reprezentacja Niemiec na prowadzenie wyszła na początku drugiej odsłony, po szybkiej kontrze, którą sprokurowaliśmy sobie indywidualnymi błędami. Pod koniec tej tercji niezgodnego z przepisami zagrania dopuścił się Krystian Dziubiński, co sędziowie zamienili na rzut karny, który skutecznie został sfinalizowany przez JJ Peterkę. Na początku trzeciej odsłony po raz kolejny natomiast podwyższyli swoje prowadzenie na 3:0.

– To jest groźna drużyna. Wiedzieliśmy, że gdy my nie wybijaliśmy krążka za głęboko do nich do tercji, tylko tak do nich do niebieskiej, to oni będą to obracać bardzo szybko i kontrować i to będzie nam zabierało siły. No i tak się stało, więc później trochę tego też przypilnowaliśmy i było lepiej – zaznaczył „Wajdzik”.

Polacy odpowiedzieli na trafienia Niemców w 54. minucie właśnie za sprawą Patryka Wajdy, który uderzył zza bramki i trafił w plecy niemieckiego golkipera, po czym krążek wpadł do siatki.

– No tak, dodała nam skrzydeł ta bramka, jak każda inna, która gdzieś tam powoduje sytuację bardziej na styku, więc były nadzieje, jednak nie wyszło – zauważył Patryk Wajda.

Chwilę później kontakt z rywalem biało-czerwoni złapali za sprawą trafienia Filipa Komorskiego, ale Niemcy błyskawicznie odpowiedzieli dzięki JJ Peterce, który pogrzebał nadzieję „Orłów”.

– Czy ja wiem, czy nas to podłamało, po prostu zaryzykowaliśmy. Zeszliśmy niżej troszkę, chcieliśmy pograć bardziej na bramce ofensywnie i to się po prostu nie udało i tyle. Nie podłamało to nas jakoś bardzo. Taki jest hokej, a zwłaszcza tutaj, gdzie jest bardzo szybki hokej i wszystko się zmienia w mgnieniu oka – nadmienił.

Dla Polaków ten turniej to również bardzo duży wysiłek fizyczny. Za sobą mają już 6 rozegranych spotkań w 8 dni, a to jeszcze nie koniec.

– Nie wiem czy brakuje nam kondycji, ja tego tak nie czuję. Niemcy też dzisiaj słabiej jeździli niż w innych meczach, a myślę, że też chcieli z nami wygrać, bo potrzebują punktów do ćwierćfinału, więc o kondycję bym się tu nie martwił – poinformował obrońcy Podhala.

Biało-czerwonych czeka teraz jeden dzień przerwy, po którym przyjdzie im rozegrać najważniejszy mecz na tym turnieju. Zmierzą się w nim bowiem z Kazachstanem i tylko jeśli wygrają go w regulaminowym czasie gry, to zdołają utrzymać się w Elicie.

– Tak, przyda się ten dzień przerwy. Zregenerujemy się, uspokoimy głowy, wyczyścimy je i w poniedziałek ruszamy – przyznał, dodając, że jego zespół musi w końcu się przełamać podczas gier w power playu.

– Na pewno musi wpaść też coś w tych przewagach, ale ja o chłopaków się nie martwię, bo wiem, że coś wymyślą.