• Saba, sznaucerka Ludwika Dorna, pojawiła się w korytarzach Sejmu w maju 2007 r. Ówczesny wicemarszałek tłumaczył tę sytuację chorobą zwierzęcia
  • Kilka miesięcy później suczka stała się bohaterką przemówienia Aleksandra Kwaśniewskiego i spotu komitetu wyborczego Lewicy i Demokratów
  • W kolejnych latach psy do Sejmu przyprowadzali m.in. Jan Tomaszewski, Andrzej Halicki i Andrzej Rozenek
  • Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu

Saba, suczka nieżyjącego już Ludwika Dorna, to najbardziej znany pies, który gościł na ul. Wiejskiej. Czarna sznaucerka wywołała na tyle duże zamieszanie, że w październiku 2007 r. stała się bohaterką przemówienia Aleksandra Kwaśniewskiego na konwencji Lewicy i Demokratów. "Ludwiku Dornie i Sabo... nie idźcie tą drogą!" — mówił wtedy były prezydent. Dlaczego w ogóle o niej wspomniał?

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Sznaucerka po raz pierwszy gościła na sejmowych korytarzach w maju 2007 r. Jak tłumaczył potem Ludwik Dorn, Saba była chora i nie mogła wtedy zostać sama w domu. Obecność psa w Sejmie wywołała oburzenie w szeregach opozycji.

"Wiele osób — od Romana Giertycha do miłośników »Szkła Kontaktowego« — podniosło krzyk, gdy swego czasu bocznym wejściem wprowadziłem moją chorą psinkę do gmachu Sejmu" — pisał Dorn na swoim blogu.

Już wtedy Saba była nazywana "najsłynniejszym psem IV RP", a według plotek w godzinach pracy Sejmu była wyprowadzana na spacery przez funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. Sławna była jednak już kilka lat wcześniej, bo Ludwik Dorn uczynił z niej bohaterkę swojej wydanej w 2004 r. książki dla dzieci "O śpiochu-tłuściochu i psie Sabie".

Ludwik Dorn i Saba idą do sądu

Niedługo po wizycie w Sejmie Saba została "gwiazdą" spotu komitetu wyborczego Lewicy i Demokratów, w której pojawiła się informacja (za tygodnikiem "Wprost"), że sznaucerka miała pogryźć meble w budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, co kosztowało podatników ponad 3 tys. zł.

Dorn, twierdząc, że to kłamstwo (i że Saba musiałaby pokonać obrzydzenie, by w ogóle wziąć gierkowskie meble do pyska), pozwał komitet do sądu i sprawę wygrał. "To jest antypsiarskie nastawienie, żeby z Saby robić problem" — mówił potem w Polskim Radiu.

Ludwik Dorn i Saba w październiku 2007 r. Bartłomiej Zborowski / PAP
Ludwik Dorn i Saba w październiku 2007 r.

Ukochana suczka Ludwika Dorna zmarła wiosną 2009 r. z przyczyn naturalnych. Kilka lat później psów w Sejmie przybyło. W 2012 r. Jan Tomaszewski przychodził na Wiejską ze swoim yorkiem o imieniu Diabełek. Chociaż obecność niewielkich rozmiarów psa nie spodobała się pracownikom hotelu poselskiego, poseł tłumaczył: "Przecież nie zostawię go na tydzień w domu, gdy przyjeżdżam do Warszawy".

Ze swoimi pupilami na teren Sejmu wchodzili też Andrzej Rozenek, który w 2013 r. z okazji Światowego Dnia Zwierząt przyprowadził czarnego teriera rosyjskiego o imieniu Wasyl, oraz Andrzej Halicki, którego żona prywatnie zajmuje się hodowlą dogów niemieckich.

Psy powrócą do Sejmu. Są warunki

Wstęp psów do budynków instytucji publicznej nie jest regulowany żadną ustawą, jednak po przejęciu władzy przez PiS w 2015 r., czworonogi nie były już wpuszczane na Wiejską. Wicemarszałek Sejmu Dorota Niedziela, która z wykształcenia jest lekarką weterynarii — jest zdania, że należy to zmienić.

Pani polityk sama kilkukrotnie chciała zabrać psa do pracy, jednak spotykała się z odmową ze strony Straży Marszałkowskiej. Jak przyznała w listopadzie 2023 r. w rozmowie z "Business Insiderem", odmawiano zarówno jej, jak i kilku innym posłankom.

Teraz będziemy mogli ponownie zobaczyć psy na sejmowych korytarzach. Za sprawą nowych regulacji, nad którymi marszałek Niedziela pracowała osobiście, posłowie będą mogli przyprowadzać swoich pupili do Sejmu (poza salą plenarną i kuluarami) — o ile będą mieć przy sobie książeczkę zdrowia psa i kaganiec gotowy do założenia.

Każdy poseł będzie odpowiadał za zachowanie swojego psa, będzie musiał też po nim sprzątać. Straż Marszałkowska będzie mogła odmówić wstępu tylko zwierzętom agresywnym.