Esquerre: 60 lat temu najbogatsi nie zajmowali się towarami luksusowymi

Esquerre: 60 lat temu najbogatsi nie zajmowali się towarami luksusowymi

Kapitalizm nauczył się czerpać zyski z tego, co robimy dla przyjemności, z potrzeby autoekspresji, poza logiką pracy – mówi Arnaud Esquerre, socjolog, współautor książki o ekonomii wzbogacania.
Luksusowe auto na ulicach Londynu. Fot. albertizeme/flickr.com

Przeniesienie produkcji ustandaryzowanych produktów poza Europę zwiększa rolę produkcji luksusowej, w której kluczową rolę obok produkcji materialnej odgrywa produkcja narracji. Bo to narracje odróżniają jedne towary od drugich – mówi Arnaud Esquerre.

W książce Enrichissement, którą napisał pan wspólnie z Lukiem Boltanskim, analizują panowie nową logikę kapitalizmu, „ekonomię wzbogacania”. Na czym ona polega?

Arnaud Esquerre: W naszych rozważaniach wychodzimy od roli, jaką we współczesnej gospodarce odgrywa przemysł dóbr luksusowych, rynek sztuki, turystyka – przynajmniej we Francji oba sektory są bardzo istotne – procesy zamieniające budynki i całe dzielnice miast „w dziedzictwo kulturowe” itd.

Zadaliśmy sobie trzy pytania: po pierwsze, co łączy wszystkie te zjawiska, na ogół analizowane oddzielnie? Po drugie, co sprawa, że odgrywają one dziś aż tak istotną rolę? Po trzecie, jak mają się one do tego, co nazywamy gospodarką przemysłową i charakterystycznych dla niej sposobów wyceny towarów?

Komponowanie wspólnego świata. Czym właściwie zajmował się Bruno Latour?

Gospodarka przemysłowa polega, mówiąc w największym uproszczeniu, na masowej, zestandaryzowanej produkcji dużej liczby jednakowych towarów. Takie towary osiągają swoją maksymalną cenę, gdy są nowe, potem ich cena spada. Na tym polega standardowy model waloryzacji towarów w kapitalizmie.

Który nie dotyczy dóbr luksusowych?

Nie do końca. Towary luksusowe wyceniane są według innego modelu, który nazwaliśmy modelem kolekcji. Cena dóbr luksusowych nie musi, ale może rosnąć w czasie – tak jak np. dzieła sztuki w kolekcji. Ta różnica nas fascynowała.

Do tego dochodzi jeszcze jedna: w ramach gospodarki przemysłowej masowe, nieodróżnialne od siebie produkty przedstawiane są przy pomocy parametrów technicznych, ilościowych, takich jak np. cena, dających się zapisać w postaci kodu. Tymczasem produkty luksusowe albo dzieła sztuki wprowadzane są na rynek inaczej: przez związaną z nimi narrację.

Jeśli przyjrzymy się współczesnemu kapitalizmowi, patrząc na to jak zmienia się cena poszczególną towarów w czasie – czy może rosnąć, czy spada – oraz w jaki sposób przedmioty zmieniają się w towary – czy są przedstawiane nabywcom w postaci kodu, czy narracji – możemy wyróżnić cztery podstawowe formy waloryzacji. Obok formy standardowej (kod i spadająca w czasie cena) oraz formy kolekcji (cena mogąca rosnąć w czasie i narracja) można jeszcze wyróżnić formę trendu i aktywu.

Na czym polegają?

Pierwsza opiera się na połączeniu spadającej w czasie ceny i narracji: można tu np. wskazać masowo produkowane produkty, które zyskują na początku dodatkową wartość dzięki np. reklamie przez popularnych sportowców, skojarzeniu z określonym stylem życia, modzie na ich konsumpcję, ale z czasem będą tracić na wartości jak zwykłe produkty przemysłowe. Forma aktywu łączy kod i perspektywę rosnącej ceny – aktyw to towar, który kupowany jest wyłącznie w celu ulokowania kapitału i późniejszej sprzedaży z zyskiem.

Czy można powiedzieć, że te cztery formy waloryzacji odpowiadają różnym typom albo okresom rozwoju kapitalizmu? Forma standardowa społeczeństwu przemysłowemu w modelu fordowskim, forma trendu rozwiniętemu społeczeństwu konsumpcyjnemu, forma aktywu kapitalizmowi finansowemu, a forma kolekcji „ekonomii wzbogacania”, o której panowie piszecie?

Tak, trzeba jednak pamiętać, że te wszystkie te formy waloryzacji mogą współistnieć ze sobą, jedna nie wypiera drugiej. Kapitalizm, dążąc do akumulacji, szuka dla siebie nowych terytoriów i nowych źródeł zysku. Przedmioty, które zostały wprowadzone do obiegu towarowego w formie standardowej, mogą po latach zaistnieć jako przedmioty kolekcjonerskie, w logice kolekcji – przynosząc w ten sposób nowe zyski.

Stawiają jednak państwo tezę, że we współczesny kapitalizm coraz bardziej opiera się na „ekonomii wzbogacania”.

Nowość polega na tym, że dziś logika kolekcji jest coraz częściej wykorzystywana jako mechanizm utowarowienia i źródło zysku. Widać to najlepiej w takich państwach jak Francja czy Włochy. Francja jest krajem najczęściej odwiedzanym przez turystów, a przemysł dóbr rozwiniętych należy tam najlepiej rozwiniętych na świecie. Najbogatszym Francuzem i najbogatszym człowiekiem na świecie jest dziś Bernard Arnault – szef LVHM, największej na świecie firmy produkującej dobra luksusowe.

Te kwestie rzadko są badane przez ekonomistów. Ekonomiści badają przede wszystkim nierówności dochodowe i majątkowe, rzadko jednak przyglądają się temu, jakie jest źródło porównywanych przez nich majątków i dochodów. Tymczasem jeśli porównamy najbogatsze osoby na świecie z lat 50. czy 60. XX wieku z tymi współczesnymi, to zauważymy, że reprezentują one zupełnie inne sektory gospodarki. 60 lat temu najbogatsi nie zajmowali się towarami luksusowymi.

Czy jednak szczególna rola turystyki i produkcji luksusowej w gospodarce nie jest wyłącznie lokalną specyfiką Francji i Włoch? W gospodarce amerykańskiej najbogatsi reprezentują raczej sektor technologiczny i finansowy. Taką krytykę panów koncepcji prezentowała choćby Nancy Fraser.

Tak, rozmawialiśmy z nią o tym w Nowym Jorku. Mówiła nam wtedy: „to jest problem starej Europy, który w ogóle nie dotyczy Stanów”. Po południu poszliśmy wspólnie zobaczyć High Line, park zbudowany na dawnej estakadzie kolejki miejskiej, fragment miasta zmieniony za pomocą wiążących go z przeszłością narracji w dziedzictwo kulturowe. W jego okolicy pełno jest galerii sztuki współczesnej i drogich butików z towarami luksusowymi.

Więc to nie jest tak, że podobne procesy nie zachodzą w Stanach. Choć Francja i Włochy to faktycznie najbardziej charakterystyczny przykład, to podobne zjawiska można obserwować w wielu gospodarkach, czasem na poziomie lokalnym – jak np. w Nowym Jorku w Stanach czy w wielu miejscach w Japonii.

Problem polega na tym, że nawet jeśli te wszystkie procesy można zaobserwować gołym okiem, to badacze często ich nie dostrzegają, moim zdaniem z dwóch powodów. Po pierwsze, brakuje statystyk, które byłyby w stanie oszacować rzeczywistą rolę „ekonomii wzbogacania” w całej gospodarce. Po drugie, różne składające się na nią aktywności – transformacja budynków i przestrzeni miejskich w „dziedzictwo kulturowe”, turystyka, produkcja luksusowa, rynek sztuki – często analizowane i postrzegane są osobno.

Ja nie przeczę, że sektor finansowy czy cyfrowy są kluczowe dla współczesnej gospodarki. Ale istotne jest też to, że to właśnie Arnault jest najbogatszą osobą na świecie.

Wspomniał pan o rynku sztuki. Jaka jest rola kultury, sztuki i pracy artystycznej w „gospodarce wzbogacania”?

Większość krytyk relacji między kapitalizmem a kulturą wychodzi od tego, co nazywamy standardową formą utowarowienia. W ramach tej krytyki kapitalizm, poprzez wpisane w niego procesy standaryzacji, stwarza dla kultury przede wszystkim zagrożenie homogenizacji, zalewając społeczeństwo nieodróżnialnymi od siebie towarami.

Nasze rozważania idą w zupełnie innym kierunku niż ta tradycja, wywodząca się ze Szkoły Frankfurckiej. Współczesny kapitalizm opiera się bowiem nie tylko na standaryzacji i produkcji homogenicznych towarów, ale na produkowaniu różnic. To różnice pozwalają uzyskać dodatkowy zysk, np. gdy kiedyś produkowany w formie standardowej produkt staje się przedmiotem kolekcjonerskim albo budynek, wzniesiony w celach użytkowych, staje się częścią dziedzictwa kulturowego, które będzie przyciągać turystów z całego świata, przywożących swoje pieniądze, napędzających przez swoją aktywność wzrost cen nieruchomości w całej okolicy.

Jak widzimy, kluczową rolę w wytwarzaniu różnic odgrywają narracje, wiążące dany obiekt z przeszłością, pozwalające mu odróżnić się od innych, wpisujące go np. w historię sztuki.

Jakie procesy doprowadziły do tego, że „gospodarka wzbogacania” stała się tak istotna przynajmniej w takich miejscach jak Francja i Włochy?

Istotnym czynnikiem była globalizacja i związane z nią przeniesienie produkcji przemysłowej w takie miejsca jak Chiny czy Indie. Przeniesienie produkcji ustandaryzowanych, przemysłowych produktów poza Europę zwiększa rolę produkcji luksusowej, turystyki, rynku sztuki. Aktywności ekonomicznej, w której kluczową rolę obok produkcji materialnej odgrywa produkcja narracji. Bo to narracje odróżniają jedne towary od drugich, zakorzeniają je w określonej tradycji i wyobrażeniach przeszłości, co pozwala osiągać dodatkowe zyski.

Jak zwijanie się produkcji przemysłowej i rozwój tej nowej gospodarki łączą się ze wzrostem nierówności?

„Ekonomia wzbogacania” wiąże się ze wzrostem nierówności w podwójny sposób. Po pierwsze, ona może rozwijać się dzięki wzrostowi nierówności, dzięki istnieniu grupy bardzo bogatych ludzi, mogących pozwolić sobie na luksusową konsumpcję czy np. kolekcjonowanie sztuki. Po drugie, wzmacnia istniejące nierówności – choćby w ten sposób, że dostarcza bogatym dodatkowe formy przechowywania i pomnażania ich bogactwa, np. przez zakup dzieła sztuki, którego wartość będzie rosnąć w czasie albo przez wzrost wartości nieruchomości w miejscach, które stają się jednym z celów globalnej turystyki, co z kolei często utrudnia zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych miejscowej ludności.

W ramach kapitalizmu przemysłowego wykształciły się pewne charakterystyczne formy oporu, np. strajk czy organizacje związkowe. Czy w „ekonomii wzbogacania” tworzą się jakieś nowe, charakterystyczne dla niej formy oporu?

Przynajmniej na razie trudno byłoby wskazać nowe formy oporu, które byłyby równie charakterystyczne dla „ekonomii wzbogacania”, jak strajk okupacyjny albo aktywność związkowa były dla kapitalizmu przemysłowego.

Co wynika w dużej mierze z tego, że, tak jak mówiłem, różne praktyki składające się na „ekonomię wzbogacania” – produkcja towarów luksusowych, turystyka, rynek sztuki – często postrzegane są osobno. Trudno więc o jeden ruch, który walczyłby o zmniejszenie nierówności i inny podział zysków w ramach tego rodzaju gospodarki.

Ruchy protestu przeciw turstyfikacji miast nie są taką nową, charakterystyczną dla „ekonomii wzbogacania” formą oporu? One stają się coraz bardziej widoczne w takich miejscach jak Barcelona.

Z tymi ruchami są jednak dwa problemy. Po pierwsze, opór przeciw turystyfikacji często kończy się w ten sposób, że osoby, którym najbardziej ona przeszkadza i które są gotowe najbardziej aktywnie przeciw niej protestować, w końcu wyprowadzają się z miasta. Mogliśmy to obserwować np. w Wenecji.

Po drugie, turystyfikacja to tylko jeden z kilku aspektów „ekonomii wzbogacania” – ruchy przeciw turystyfikacji nie zajmują się np. tym, jak dzielone są zyski w ramach rynku dóbr luksusowych, gdzie większość zysku przejmują właściciele kontrolujących go grup kapitałowych, a nie osoby faktycznie wytwarzające przedmioty wysokiej jakości. Podobnie jest z rynkiem sztuki, gdzie z jednej strony mamy bogacących się kolekcjonerów, z drugiej całą rzeszę pracowników, w tym artystów, funkcjonujących w silnie prekarnych warunkach.

Ratujmy bogatych przed motłochem i wprowadźmy podatek od luksusu

Chcieliśmy zwrócić w naszej książce uwagę na to, że krytykując współczesny kapitalizm, nie możemy ograniczyć się do krytyki neoliberalizmu czy finansjalizacji gospodarki. Że stare, sformułowane w ramach dominacji kapitalizmu przemysłowego żądania zwiększania czasu wolnego od pracy staje się niewystarczające – bo wolny czas i charakterystyczna dla niego aktywność nie są dziś czymś, co funkcjonuje poza gospodarką, granice między czasem wolnym i czasem pracy, pracą a tym, co robimy z pasji, całkowicie się zacierają. Kapitalizm nauczył się czerpać zyski z tego, co robimy dla przyjemności, z potrzeby autoekspresji, poza logiką pracy.

Jakie mogą być granice wzrostu znaczenia „ekonomii wzbogacania”?

Na pewno granicą jej rozwoju jest liczba bogatych konsumentów, zdolnych do kupowania towarów luksusowych czy uczestnictwa w rynku sztuki. Liczba bardzo bogatych osób na całym świecie się zwiększa, co zwiększa rynek dla produktów luksusowych czy klientów rynku sztuki. Z drugiej strony, rosnące nierówności i koncentracja coraz większego bogactwa wśród coraz węższej grupy – co dzieje się w wielu gospodarkach – może okazać się granicą rozwoju „ekonomii wzbogacania”. Drugą jest bezpieczeństwo, co jest kluczowe dla turystyki – ta wymaga świata, który umożliwia bezpieczne przekraczanie granic.

Ciekawe jest jednak, że pandemia COVID-19 ostatecznie w żaden sposób nie zaszkodziła sektorowi dóbr luksusowych i „ekonomii wzbogacania”, mimo tego jak uderzyła w turystykę.

Od końca XIX wieku państwa kapitalistyczne przyjmowały różne polityki publiczne mające łagodzić negatywne skutki kapitalizmu przemysłowego. Czy można by wskazać jakieś polityki publiczne, które łagodziłyby negatywne skutki „ekonomii wzbogacania”?

Pytanie, co jest jej kluczowym negatywnym skutkiem? Ja odpowiedziałbym, że towarzyszący jej wzrost nierówności. Potrzebujemy dziś więc przede wszystkim polityk publicznych redukujących nierówności. Co w przypadku „ekonomii wzbogacania” oznacza polityki wymuszające inny podział zysków na rynku sztuki czy w sektorze dóbr luksusowych, tak by ich większa część trafiała do osób faktycznie wytwarzających przedmioty utowarowione w formie kolekcji. Potrzebujemy też polityk na rynku nieruchomości w miejscach, które przyciągają coraz większą liczbę turystów, np. regulując działanie najmu krótkoterminowego, tak by napływ turystów nie wypierał mieszkańców z miasta, uniemożliwiając im zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych.

**

Arnaud Esquerre – socjolog i dyrektor ds. badań we Francuskim Narodowym Centrum Badań Naukowych (CNRS).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij